Dystans90.05 km Czas05:57 Vśrednia15.13 km/h VMAX44.86 km/h Podjazdy564 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Kamińsko - Bobolice
Kawałek dalej znajduje się jedno z najpiękniejszych miejsc na Jurze. Mam na myśli zamki Mirów i Bobolice połączone obłędnie malowniczą Grzędą Mirowską. Znam to miejsce od dziesiątków lat. Byłem tam wielokrotnie. Chodziłem po zamkach, gdy były jeszcze stertą gruzu, spałem przy nich pod namiotem, grzałem się przy ognisku. To był piękny kawałek dzikiej Jury i piękne czasy. Ale nic nie trwa wiecznie. Najpierw zabrano się za Bobolice. w 2011 roku z czterech sypiących się ścian wyrósł piękny zamek. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy nie. Zabrano kawałek mojej historii dając w zamian ładną, odrestaurowaną budowlę. Ale podobała mi się. Zaakceptowałem tę zmianę. To jednak była tylko przygrywka. W 2019 roku zabrano się za Mirów. Wokół zamku pojawił się płot i wysoki, kamienny mur. Ale i tego było mało. Pod pretekstem zabezpieczenia terenu przed turystami-śmieciarzami ogrodzono wszystko, całą Grzędę Mirowską. Biegnący tamtędy szlak turystyczny przeniesiono na asfaltową drogę argumentując, że... zawsze tamtędy szedł (albo powinien iść). To koniec. Nie ma Mirowa i nie ma Bobolic. Będą hotele i wstęp za opłatą. Teraz już wiem, że nie powinienem cieszyć się z pierwszej odbudowy. Pieniądz zjadł przygodę.
Poranek jak zwykle mokry.
A potem już fajnymi, szutrowymi drogami dalej na wschód.
Strażnica w Przewodziszowicach. A więc jestem u wrót Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Dawno tu nie byłem i obecne asfaltowe ścieżki mocno mnie zaskakują. Na plus, jako rowerzystę, ale też na mocny minus, jako pieszego.
Tu też była kiedyś strażnica. Nazywała się Łutowiec. Może nie dokładnie na tych skałkach w tle, tylko raczej na tej, pod którą stoję, ale ten widok jest ładniejszy. A ze strażnicy i tak już nic nie zostało.
Kawałek dalej znajduje się jedno z najpiękniejszych miejsc na Jurze. Mam na myśli zamki Mirów i Bobolice połączone obłędnie malowniczą Grzędą Mirowską. Znam to miejsce od dziesiątków lat. Byłem tam wielokrotnie. Chodziłem po zamkach, gdy były jeszcze stertą gruzu, spałem przy nich pod namiotem, grzałem się przy ognisku. To był piękny kawałek dzikiej Jury i piękne czasy. Ale nic nie trwa wiecznie. Najpierw zabrano się za Bobolice. w 2011 roku z czterech sypiących się ścian wyrósł piękny zamek. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy nie. Zabrano kawałek mojej historii dając w zamian ładną, odrestaurowaną budowlę. Ale podobała mi się. Zaakceptowałem tę zmianę. To jednak była tylko przygrywka. W 2019 roku zabrano się za Mirów. Wokół zamku pojawił się płot i wysoki, kamienny mur. Ale i tego było mało. Pod pretekstem zabezpieczenia terenu przed turystami-śmieciarzami ogrodzono wszystko, całą Grzędę Mirowską. Biegnący tamtędy szlak turystyczny przeniesiono na asfaltową drogę argumentując, że... zawsze tamtędy szedł (albo powinien iść). To koniec. Nie ma Mirowa i nie ma Bobolic. Będą hotele i wstęp za opłatą. Teraz już wiem, że nie powinienem cieszyć się z pierwszej odbudowy. Pieniądz zjadł przygodę.
Mirów za płotem.
Mirów za murem.
Odrestaurowane Bobolice również za płotem.
Dystans111.09 km Czas06:52 Vśrednia16.18 km/h VMAX30.00 km/h Podjazdy251 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Bierutów - Namysłów - Olesno - Kamińsko
Co rano budzę się w mokrym namiocie. Od początku wyjazdu noce są bardzo wilgotne, a poranki mgliste. Mój namiot wciąż pokryty jest rosą. Najgorzej, że od środka wygląda podobnie. Niby ma taką dobrą wentylację, a jednak z kondensacją nie daje sobie rady. Zastanawiam się czy warunki są aż tak ciężkie, czy po prostu ten model już tak ma i każdej nocy będzie mokry od środka? To jego pierwsza podróż. Na razie sprawuje się średnio.
Zmieniam region. Śpię na samej granicy z województwem Opolskim i dzisiaj przejeżdżam je całe. Z większych miast zaglądam tylko do Namysłowa i Olesna. Mam dosyć dziurawego asfaltu i teraz gdzie się tylko da, szukam dróg przez lasy i pola. Głównie przez lasy, bo na Opolszczyźnie lasów jest sporo.
Rosa na namiocie
Co rano budzę się w mokrym namiocie. Od początku wyjazdu noce są bardzo wilgotne, a poranki mgliste. Mój namiot wciąż pokryty jest rosą. Najgorzej, że od środka wygląda podobnie. Niby ma taką dobrą wentylację, a jednak z kondensacją nie daje sobie rady. Zastanawiam się czy warunki są aż tak ciężkie, czy po prostu ten model już tak ma i każdej nocy będzie mokry od środka? To jego pierwsza podróż. Na razie sprawuje się średnio.
Zmieniam region. Śpię na samej granicy z województwem Opolskim i dzisiaj przejeżdżam je całe. Z większych miast zaglądam tylko do Namysłowa i Olesna. Mam dosyć dziurawego asfaltu i teraz gdzie się tylko da, szukam dróg przez lasy i pola. Głównie przez lasy, bo na Opolszczyźnie lasów jest sporo.
Krzyż pokutny we wsi Ligotka
Namysłów browarem stoi
Zamek w Namysłowie zamknięty. To też własność browaru.
Drogami Opolszczyzny
Drogami Opolszczyzny
Drogami Opolszczyzny
Drogami Opolszczyzny
A wieczorem znów wychodzi mgła. Będzie wilgoć.
Dystans104.61 km Czas06:29 Vśrednia16.14 km/h VMAX49.28 km/h Podjazdy276 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Wąsosz - Żmigród - Oleśnica - Bierutów
Od jakiegoś czasu ciągle prześladowała mnie Dolina Baryczy. Napotykałem na reklamy w necie, na relacje jakichś rowerzystów, propozycje wspólnych wycieczek. Zamiast zgłębić temat, obejrzeć zdjęcia, poczytać te relacje, ja po prostu tam pojechałem. I wiecie co? Nie warto. Tam nic nie ma. Drogi takie jak wszędzie, widoki żadne, a woda w rzece brudna. Ale prawda jest taka, że to było pierwsze miejsce na mojej trasie, gdzie spotykałem tłumy rowerzystów. Może to tylko wpływ weekendu? A może rzeczywiście biedni Wrocławianie nie mają gdzie jeździć, więc wychwalają Dolinę Baryczy i pchają się tam tłumnie?
Z Dolnośląskiej Krainy Rowerowej to ja zapamiętam tylko jedno: fatalnej jakości drogi. Powiadają, że u nas, na Pomorzu Zachodnim są złe drogi, ale to, co dzieje się na Dolnym Śląsku, przechodzi wszelkie wyobrażenia. Niemal wszystkie boczne drogi asfaltowe, którymi jechałem były tak dziurawe, że wręcz walczyłem na nich o życie. Sto razy wygodniej jeździ się po Dolnym Śląsku lasami, niż tymi ich asfaltami. Powinni je wszystkie zwinąć i zostawić piasek. O, np taki:
Oleśnica bardzo niemile mnie zaskoczyła. Jest niedziela, sklepy zamknięte, ale restauracje powinny być otwarte. Obrałem sobie Oleśnicę na miejsce zjedzenia obiadu. W każdym normalnym mieście, do tego zabytkowym, z ładnym rynkiem, można w centrum spodziewać się sporego wyboru restauracji. A w Oleśnicy niespodzianka: mieszkańcy jedzą tylko lody. A turyści? Nie ma tu turystów? Chyba jednak nie tylko ja omijam ten rejon jadąc w prawdziwe góry. Nikt się tu nie zatrzymuje. A to przecież takie ładne miasto...
Barycz przy zastawce Kędzie - tu też podwyższony stan wody
Ruiny Pałacu Hatzfeldów w Żmigrodzie
Biedaszkowo - ostatnie spojrzenie na Barycz
Od jakiegoś czasu ciągle prześladowała mnie Dolina Baryczy. Napotykałem na reklamy w necie, na relacje jakichś rowerzystów, propozycje wspólnych wycieczek. Zamiast zgłębić temat, obejrzeć zdjęcia, poczytać te relacje, ja po prostu tam pojechałem. I wiecie co? Nie warto. Tam nic nie ma. Drogi takie jak wszędzie, widoki żadne, a woda w rzece brudna. Ale prawda jest taka, że to było pierwsze miejsce na mojej trasie, gdzie spotykałem tłumy rowerzystów. Może to tylko wpływ weekendu? A może rzeczywiście biedni Wrocławianie nie mają gdzie jeździć, więc wychwalają Dolinę Baryczy i pchają się tam tłumnie?
Z Dolnośląskiej Krainy Rowerowej to ja zapamiętam tylko jedno: fatalnej jakości drogi. Powiadają, że u nas, na Pomorzu Zachodnim są złe drogi, ale to, co dzieje się na Dolnym Śląsku, przechodzi wszelkie wyobrażenia. Niemal wszystkie boczne drogi asfaltowe, którymi jechałem były tak dziurawe, że wręcz walczyłem na nich o życie. Sto razy wygodniej jeździ się po Dolnym Śląsku lasami, niż tymi ich asfaltami. Powinni je wszystkie zwinąć i zostawić piasek. O, np taki:
Zamek książęcy w Oleśnicy
Oleśnica bardzo niemile mnie zaskoczyła. Jest niedziela, sklepy zamknięte, ale restauracje powinny być otwarte. Obrałem sobie Oleśnicę na miejsce zjedzenia obiadu. W każdym normalnym mieście, do tego zabytkowym, z ładnym rynkiem, można w centrum spodziewać się sporego wyboru restauracji. A w Oleśnicy niespodzianka: mieszkańcy jedzą tylko lody. A turyści? Nie ma tu turystów? Chyba jednak nie tylko ja omijam ten rejon jadąc w prawdziwe góry. Nikt się tu nie zatrzymuje. A to przecież takie ładne miasto...
Dystans98.49 km Czas05:32 Vśrednia17.80 km/h VMAX31.94 km/h Podjazdy183 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Sława - dolina Baryczy - Wąsosz
Wschowa
Barycz w Wyszanowie. Zwykle mała, wąska rzeczka, dziś rozlewisko bez brzegów.
Barycz w okolicach Osetna. Czemu takie fajne miejsca noclegowe spotykam w środku dnia?
Zamek książęcy w Wąsoszu
Dystans59.52 km Czas03:17 Vśrednia18.13 km/h VMAX36.41 km/h Podjazdy 96 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Sulechów - Sława
Zamek w Sulechowie
Wał przeciwpowodziowy wzdłuż Odry
Przeprawa promowa Milsko-Przewóz i budowany obok most przez Odrę. Gdy go ukończą, przeprawa zapewne zostanie zamknięta. Szkoda.
Jezioro Sławskie w Sławie
Dystans119.06 km Czas07:37 Vśrednia15.63 km/h VMAX44.72 km/h Podjazdy618 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Kostrzyn - Łagów - Sulechów
Noc spędzam pod namiotem, w Parku Narodowym Ujścia Warty. W sumie nawet nie wiem czy jest to legalne. Niby w parkach narodowych jest zakaz biwakowania, ale miejsce, w którym śpię jest przygotowane pod biwak. Noc bardzo głośna. Jestem daleko od ludzi, od samochodów i przemysłu, ale blisko zwierzyny. Przez pół nocy z trzech miejsc dochodzą do mnie ryki jeleni. Jeden jest nawet całkiem blisko, szacuję, że nie dalej jak 200 metrów od namiotu. Nie pozwala zasnąć. Potem dziki łażą w pobliżu. Te już są tuż przy namiocie, po czym idą nad rzekę i... wskakują do wody. Na koniec jakieś ptaki się szamotają. Ciężka noc w spokojnym miejscu. Wstaję jeszcze przed świtem, zanim nocne mgły się podniosą. A potem biegam z aparatem starając się to wszystko uchwycić na zdjęciach.
Do wieczora udaje mi się dojechać jeszcze pod Sulechów. Długo szukam miejsca na nocleg. Fajne miejsca widziałem nad jeziorem Niesłysz, ale wydawało mi się, że to jeszcze za wcześnie. A potem nie mogłem niczego fajnego trafić. W końcu zatrzymuję się gdzieś na skraju pola, obok małego zagajnika. Wydaje mi się, że to takie odludzie, że nikt tu nie trafi. Jest już ciemno, gdy stawiam namiot. Nagle pojawiają się światła samochodu. Po chwili gasną. Cisza. Nic się nie dzieje. Krzątam się dalej. Światła znów się zapalają i podjeżdża samochód. Wysiada myśliwy i opowiada, że błysnęło mu coś w światłach. Myślał, że to lis. Chciał strzelać, ale najpierw poobserwował sobie przez noktowizor. A tu niespodzianka, to nie lis, tylko ja. No jeszcze tego by brakowało, żeby mnie ktoś tu odstrzelił.
Park Narodowy Ujście Warty
Lubniewice. Zamku nie udało się zwiedzić, pozostało przejechać przez zaniedbany Park Miłości
Łagów
Do wieczora udaje mi się dojechać jeszcze pod Sulechów. Długo szukam miejsca na nocleg. Fajne miejsca widziałem nad jeziorem Niesłysz, ale wydawało mi się, że to jeszcze za wcześnie. A potem nie mogłem niczego fajnego trafić. W końcu zatrzymuję się gdzieś na skraju pola, obok małego zagajnika. Wydaje mi się, że to takie odludzie, że nikt tu nie trafi. Jest już ciemno, gdy stawiam namiot. Nagle pojawiają się światła samochodu. Po chwili gasną. Cisza. Nic się nie dzieje. Krzątam się dalej. Światła znów się zapalają i podjeżdża samochód. Wysiada myśliwy i opowiada, że błysnęło mu coś w światłach. Myślał, że to lis. Chciał strzelać, ale najpierw poobserwował sobie przez noktowizor. A tu niespodzianka, to nie lis, tylko ja. No jeszcze tego by brakowało, żeby mnie ktoś tu odstrzelił.
Dystans156.22 km Czas07:29 Vśrednia20.88 km/h VMAX45.34 km/h Podjazdy669 m
SprzętMerida TFS 900
Między Odrą a Bugiem: Szczecin - zachodni kraniec Polski - Kostrzyn
Trzeba w końcu ruszyć się gdzieś dalej, przespać pod namiotem, nabić parę kilometrów. Odwlekany w nieskończoność urlop też trzeba w końcu wykorzystać. Na wyjazd zagraniczny w tym roku nie mam szans, więc zostaje Polska. Najlepiej cała. Może tym razem w poprzek? Wymyśliłem sobie trasę od najdalej na zachód wysuniętego punktu w Polsce do najdalej na wschód wysuniętego punktu w Polsce. Od zakola Odry w pobliżu Cedyni do zakola Bugu w pobliżu Hrubieszowa. Trasa łatwa, omija wysokie góry, omija nudny środek Polski, a prowadzi przez miejsca, których w zasadzie nie znam. Zwykle są to rejony mijane po drodze jadąc w góry. Tym razem chcę zobaczyć czy są warte odwiedzenia. Dojazd ze Szczecina do miejsca startu oraz powrót z mety do Chełma (skąd możliwy jest powrót pociągiem) również robię rowerem. W sumie daje to 1300 km jazdy.
Orientacyjna mapa trasy.
Zakole Odry obok Cedyni - najdalej na zachód wysunięty punkt Polski.
Wyremontowany most w Siekierkach z platformą widokową na szczycie kratownicy.
Niemiecka część mostu w Siekierkach. Jeszcze trzeba poczekać, zanim da się tędy przejechać rowerem na druga stronę Odry.
Polna droga w okolicach Kłosowa.
Park Narodowy Ujście Warty. Tu spędzam noc.
Park Narodowy Ujście Warty. Tu spędzam noc.
Dystans87.06 km Czas03:37 Vśrednia24.07 km/h VMAX45.50 km/h
SprzętStevens Gavere
Dystans40.37 km Czas01:30 Vśrednia26.91 km/h VMAX49.60 km/h
SprzętStevens Gavere
Dystans111.76 km Czas04:22 Vśrednia25.59 km/h VMAX44.70 km/h Podjazdy789 m
SprzętStevens Gavere