Dystans75.81 km Czas04:24 Vśrednia17.23 km/h VMAX43.40 km/h Podjazdy334 m
Temp.30.0 °C SprzętMerida TFS 900
Bałtyk-Bieszczady - Przedbórz
Deszcz! Po raz pierwszy od wyjazdu spadł dziś deszcz. Lało przez pół nocy. Wstaję rano z nadzieją, że zmieni się powietrze, że będzie jechać się lżej, a zamiast tego zastaję jeszcze większy upał niż wczoraj. Mokra ziemia wysycha w pół godziny i po nocnym deszczu nie ma śladu. Co to za pogoda?


Najważniejszą miejscowością, jaką dzisiaj mam na trasie jest Przedbórz.To niewielkie miasteczko nad Pilicą z pustym rynkiem. Siadam na ławce przy zabytkowej studni i odpoczywam. Chcę posiedzieć tu z godzinkę. Niespodziewanie na rynek wjeżdża samotny sakwiarz. Na bagażniku, w metalowym koszu wymoszczonym kocami wiezie psa. Jedzie wzdłuż Pilicy. W zasadzie to już wraca, bo jego trasa wiodła na Słowację i z powrotem. Mieszka gdzieś pod Warszawą. Mój odpoczynek w Przedborzu bardzo się wydłuża. Siedzimy w cieniu i gadamy. Fajnie jest spotkać w trasie innego podróżnika. Gdy ruszam dalej jest już późne popołudnie. Słabiutki dystans się dziś zapowiada.



Lata podróżowania nauczyły mnie jednego: nie pytamy miejscowych o drogę. Przeważnie wprowadzają w błąd. Wiedza wiedzą, ale czasami łamię tę zasadę. Jest już wieczór. Szukam jakiegoś miejsca do spania, ale niczego fajnego na mapie nie mogę znaleźć. W jednej z wiosek zagaduję spotkaną kobietę. Typuję miejsca: "A tam, obok tej wioski te jeziorka? To wygląda jak stara żwirownia." "Nie, tam się nie da, teren jest ogrodzony i ona jest czynna." Acha, widać kobieta zorientowana, drążę więc dalej. "A ta rzeczka tu, za lasem? Na mapie wygląda jakby był tam bród?" "Nie, nie ma szans. Tam jest wszystko zarośnięte. Lepiej pojechać do Korczyna. Tam płynie ta sama rzeczka, ale jest szersza i nawet nasze chłopaki jeżdżą tam się kąpać." O! to już coś. Wyobrażam sobie ładną rzeczkę i kawałek plaży. Dziękuję i jadę. Przebijam się jakimiś skrótami przez lasy i łąki. Odbijam od mojej wymyślonej trasy mocno na południe, ale wizja ładnego noclegu jest silniejsza. Robi się ciemno. W końcu docieram na miejsce. Rzeka jest. Nawet całkiem szeroka. Plaży nie ma, ale jest łąka. Próbuję wejść do wody, ale okazuje się, że to wcale nie jest takie proste. Brzeg jest na tyle wysoki, że ręką nawet nie sięgam wody. Próbuję się zsunąć z brzegu, ale od razu jest bardzo głęboko. Nie wiem jak głęboko i nie wiem co jest na dnie, bo nogą dna nie sięgam.  Na dokładkę komary żrą jak wściekłe. Jestem zły na siebie. Znów posłuchałem się kogoś i gnałem nad wodę, z której nawet nie mogę skorzystać. Oganiając się od komarów w kilka minut stawiam namiot i nurkuję do środka. I po co mi to było?


Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!