Dystans110.16 km Czas06:58 Vśrednia15.81 km/h VMAX44.97 km/h Podjazdy310 m
Temp.30.0 °C SprzętMerida TFS 900
Bałtyk-Bieszczady - wzdłuż Warty
Szczęśliwie udało się ominąć Poznań w ogóle nie odczuwając jego obecności. Wciąż jestem nad Wartą i trzymam się jej lewego brzegu. Ta Warta to bardzo dobry sposób na ominięcie wszelkich ruchliwych dróg. Jej brzegi zabezpieczone są wałami przeciwpowodziowymi, które same w sobie są malowniczymi drogami. Wskakuję na nie za Śremem. Nawet nie wiem czy jazda rowerem po koronie wałów jest tu legalna czy nie, ale to i tak niczego nie zmienia. Jadę wałami nie widząc nie tylko samochodów, ale nawet ludzi. Czasem spotykam idealne wręcz miejscówki pod namiot, z przystrzyżoną trawką i dojściem do wody. Jedna rzecz tylko razi, kolor wody w rzece. Niestety, ale Warty nie da się zaliczyć do rzek czystych. Gdzieś tam w internecie wpadła mi w oczy informacja, że stan wody w ostatnich latach bardzo się poprawił. Jeśli to prawda, to dobrze, że nie widziałem Warty wcześniej. To musiał być zwykły ściek.




Droga wałami nie jest zbyt równa. Za bardzo mi to nie przeszkadza i jadę dziarsko do przodu. Nagle zaczynam słyszeć jakieś dziwne metaliczne stuki. Połamała mi się rama? Dokładne oględziny ujawniają sprawcę. Na szczęście to nie rama, to metalowy płaskownik łączący bagażnik z ramą. Ze wszystkich miejsc, które mogły pęknąć jest elementem, który można najłatwiej naprawić. Co za ulga. Muszę niestety zjechać z wałów i poszukać ludzi. W Nowym Mieście Nad Wartą wstępuję do warsztatu samochodowego. W pięć minut płaskownik mam pospawany i wzmocniony dospawaną metalową podkładką. To już nie pęknie. Ruszam dalej przebijać się przez polne i leśne drogi. Nocleg znajduję nad jeziorem Gołuchowskim. Tu znów spotykam oficjalne kąpielisko, potem jakieś ośrodki, miejsce zajęte przez samochodziarzy i kawałek dalej moją prywatną miejscówkę z prywatną plażą.





Z miejsca, w którym śpię doskonale widać drugi brzeg jeziora. Jak tylko się ściemnia, pojawia się tam masa światełek. Wszędzie widzę blade punkciki czołówek i latarek. Rozbłyskują nawet ogniska. Każde możliwe dojście do wody jest przez kogoś zajęte. W duchu cieszę się, że nie wybrałem tamtego brzegu na poszukiwanie noclegu. A potem przychodzi wyjaśnienie. To jest ta noc, podczas której można podziwiać zaćmienie księżyca. Ponoć najdłuższe w tym stuleciu. I oni wszyscy z tamtego brzegu siedzą w pierwszym rzędzie i podziwiają, a ja mam księżyc za drzewami. I to by było na tyle. Dobranoc.

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!