Dystans48.58 km Czas05:19 Vśrednia9.14 km/h VMAX42.74 km/h Podjazdy1121 m
Temp.18.0 °C SprzętMerida TFS 900
Złockie - Przehyba (dzień 9)
W końcu wjeżdżam w góry. Bieszczady i Beskid Niski górami ciężko nazwać, bo po szczytach tam nie jeździłem. Teraz wjeżdżam trochę wyżej, do bacówki pod Wierchomlą.
A spod bacówki niespodziewanie otwiera się przede mną widok na Tatry. Cudo. W ogóle się tu takiego widoku nie spodziewałem.
Zjeżdżam w dolinę Popradu i robię kolejny podjazd, do bacówki na Obidzy. Podjazd jest tu asfaltowy, ale całkiem konkretny.
Teraz już nigdzie nie zjeżdżam i pnę się jeszcze wyżej.
Nie trzymam się pieszego szlaku, który opisany jest jako bardzo kamienisty, ale drogi, które wybieram wcale nie są lepsze.
Za to widokowo - rewelacja. Cały czas towarzyszy mi widok na Tatry. Nie tak spektakularny, jak ten z Wierchomli, bo słońce jest już z niewłaściwej strony, ale wciąż piękny. Tą drogą widoczną po lewej stronie zdjęcia przed chwilą jechałem.
W końcu docieram tam, gdzie chciałem: do schroniska na Przehybie. Po raz pierwszy i jedyny przekraczam wysokość 1000 m.n.p.m. Śpię pod namiotem, bo ceny za nocleg jakieś takie zaporowe.
Z Przehyby też widać Tatry. To już zdjęcie zrobione następnego dnia, bo wieczorem widok był jakiś taki zamglony. Szkoda, że podczas tego wyjazdu zaplanowałem sobie tylko jeden górski dzień. Ale to byłaby już zupełnie inna podróż. To już nie byłoby sentymentalne szwendanie się po cmentarzach, tu zachwycałbym się zupełnie czymś innym. Prawdziwe góry trzeba zostawić na inny wyjazd.
W końcu wjeżdżam w góry. Bieszczady i Beskid Niski górami ciężko nazwać, bo po szczytach tam nie jeździłem. Teraz wjeżdżam trochę wyżej, do bacówki pod Wierchomlą.
A spod bacówki niespodziewanie otwiera się przede mną widok na Tatry. Cudo. W ogóle się tu takiego widoku nie spodziewałem.
Zjeżdżam w dolinę Popradu i robię kolejny podjazd, do bacówki na Obidzy. Podjazd jest tu asfaltowy, ale całkiem konkretny.
Teraz już nigdzie nie zjeżdżam i pnę się jeszcze wyżej.
Nie trzymam się pieszego szlaku, który opisany jest jako bardzo kamienisty, ale drogi, które wybieram wcale nie są lepsze.
Za to widokowo - rewelacja. Cały czas towarzyszy mi widok na Tatry. Nie tak spektakularny, jak ten z Wierchomli, bo słońce jest już z niewłaściwej strony, ale wciąż piękny. Tą drogą widoczną po lewej stronie zdjęcia przed chwilą jechałem.
W końcu docieram tam, gdzie chciałem: do schroniska na Przehybie. Po raz pierwszy i jedyny przekraczam wysokość 1000 m.n.p.m. Śpię pod namiotem, bo ceny za nocleg jakieś takie zaporowe.
Z Przehyby też widać Tatry. To już zdjęcie zrobione następnego dnia, bo wieczorem widok był jakiś taki zamglony. Szkoda, że podczas tego wyjazdu zaplanowałem sobie tylko jeden górski dzień. Ale to byłaby już zupełnie inna podróż. To już nie byłoby sentymentalne szwendanie się po cmentarzach, tu zachwycałbym się zupełnie czymś innym. Prawdziwe góry trzeba zostawić na inny wyjazd.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.