Dystans48.46 km Czas03:24 Vśrednia14.25 km/h VMAX46.56 km/h
SprzętMerida TFS 900
Znowu na Jurze
Czas zawiesić na rower sakwy i ruszyć gdzieś przed siebie. Plan podróży mamy bardzo luźny, zresztą zmienia się po drodze, więc można powiedzieć, że jedziemy bez planu. Ot, chcemy się trochę powłóczyć po miejscach znanych, lecz dawno niewidzianych i odwiedzić kilka miejsc nowych, w których jeszcze nie byliśmy. Ile przejedziemy, tyle przejedziemy. Nie ma ciśnienia ani na kilometry, ani trasę.
Na początek Jura Krakowsko-Częstochowska. Po raz kolejny. Ileż to ja razy tu byłem? Pierwszy raz jeszcze w ubiegłym wieku, ostatni raz przed rokiem. Wracam tu chętnie i pewnie jeszcze nie jeden raz wrócę. Jura zmienia mi się z wizyty na wizytę. Remontują lub wręcz budują na nowo zamki, wykupują ziemię. Wszystko staje się prywatne i coraz mniej dostępne. Ale i tak lubię tu wracać. Siłą rzeczy wciąż porównuję to, co pamiętam z tym, co widzę. I oceniam. I tak będę też robił na tym wyjeździe.
Dzisiejsza trasa przecina Jurę w poprzek. Zaczynamy w Częstochowie i jedziemy na wschód, do Mstowa. Tam zmieniamy kierunek na południowy, odwiedzamy zamek w Olsztynie, a potem ponownie na wschód do Złotego Potoku. Po drodze zatrzymujemy się nad Wartą, która w tym rejonie wydaje się być całkiem fajną rzeką na spływ kajakowy. Wartę znam bardziej z jej dolnego odcinka i tam jest po prostu brunatnym ściekiem, ale tu wygląda bardziej zachęcająco. Olsztyn jak Olsztyn. On się akurat nie zmienia. Z ciekawostek doszła nowa kasa i nowy bilet za samo wejście na zamkową wieżę. Weszliśmy, ale nie warto. Powinno to być w cenie, a nie za dodatkową opłatą.
Rzeka Warta w Jaskrowie.
Mstów. Wapienny ostaniec nad Wartą zwany Skałą Miłości.
Ruiny zamku w Olsztynie. Widok z zamkowej wieży po wykupieniu dodatkowego biletu.
Olsztyn. Droga przed zamkiem.
Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku
Na początek Jura Krakowsko-Częstochowska. Po raz kolejny. Ileż to ja razy tu byłem? Pierwszy raz jeszcze w ubiegłym wieku, ostatni raz przed rokiem. Wracam tu chętnie i pewnie jeszcze nie jeden raz wrócę. Jura zmienia mi się z wizyty na wizytę. Remontują lub wręcz budują na nowo zamki, wykupują ziemię. Wszystko staje się prywatne i coraz mniej dostępne. Ale i tak lubię tu wracać. Siłą rzeczy wciąż porównuję to, co pamiętam z tym, co widzę. I oceniam. I tak będę też robił na tym wyjeździe.
Dzisiejsza trasa przecina Jurę w poprzek. Zaczynamy w Częstochowie i jedziemy na wschód, do Mstowa. Tam zmieniamy kierunek na południowy, odwiedzamy zamek w Olsztynie, a potem ponownie na wschód do Złotego Potoku. Po drodze zatrzymujemy się nad Wartą, która w tym rejonie wydaje się być całkiem fajną rzeką na spływ kajakowy. Wartę znam bardziej z jej dolnego odcinka i tam jest po prostu brunatnym ściekiem, ale tu wygląda bardziej zachęcająco. Olsztyn jak Olsztyn. On się akurat nie zmienia. Z ciekawostek doszła nowa kasa i nowy bilet za samo wejście na zamkową wieżę. Weszliśmy, ale nie warto. Powinno to być w cenie, a nie za dodatkową opłatą.
Rzeka Warta w Jaskrowie.
Mstów. Wapienny ostaniec nad Wartą zwany Skałą Miłości.
Ruiny zamku w Olsztynie. Widok z zamkowej wieży po wykupieniu dodatkowego biletu.
Olsztyn. Droga przed zamkiem.
Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku
Dystans54.97 km Czas02:45 Vśrednia19.99 km/h VMAX38.37 km/h
SprzętMerida TFS 900
Dystans213.56 km Czas09:49 Vśrednia21.75 km/h VMAX52.44 km/h
SprzętStevens Gavere Uczestnicy
Otwarcie mostu w Siekierkach
W końcu się doczekaliśmy. Most kolejowy w Siekierkach stał się mostem rowerowym. Dokładnie dzisiaj, 25 czerwca nastąpiło otwarcie niemieckiej części mostu. Niemiaszki trochę się spóźnili, bo nasza część dostępna jest już od roku. Ale to nieważne, ważne, że w ogóle jest, bo z jego otwarciem było sporo problemów i trochę to trwało. Pamiętam, że już w 2012 roku w prasie zaczęły pojawiać się pierwsze informacje na temat otwarcia mostu, aż nagle gruchnęła wiadomość, że już go otwarto! Szybki rowerowy rekonesans potwierdził przypuszczenia, że to otwarcie to była samowolka, a most ponownie zamknięto. Zaczęto jednak drążyć sprawę. Pojawiały się pomysły na utworzenie tam szlaku drezynowego (!). Co prawda po stronie niemieckiej już od 2001 roku nie było torów, tylko ścieżka rowerowa, ale po naszej torowisko wciąż niewielkim kosztem można było udrożnić. Pomysł został ubity przez ekologów, którzy odkryli na moście gniazdo sowy (Puchacz odwołał imprezę na odrzańskim moście). W 2018 roku i naszą część torów zastąpiła ścieżka rowerowa, a w 2019 roku zapadła decyzja o przebudowie mostu kolejowego na rowerowy.
W końcu się doczekaliśmy. Takiej okazji nie mogliśmy przepuścić. Dokładnie w dniu otwarcia mostu pojechaliśmy przez Niemcy do miejsca przeprawy i polską stroną wróciliśmy do Szczecina. Co most zmienia w komunikacji rowerowej w tym regionie? W zasadzie niewiele. Zaledwie 10 km na północ od niego znajduje się zwykły drogowy most w Osinowie Dolnym, a 10 km na południe kursuje bocznokołowy prom w Gozdowicach. Szczególnie tą druga przeprawę gorąco polecam. A most? A most po prostu nie wymaga używania dróg samochodowych, by nim przejechać i łączy polskie i niemieckie trasy rowerowe. Do tego wygląda świetnie. Szczególnie jego polska część z ławeczkami, galerią starych zdjęć i platformą widokową na kratownicy jednego z przęseł. Piękne miejsce. Będę z niego korzystał, chociaż znajduje się tak daleko od Szczecina.
Most Neurüdnitz - Siekierki. Widok od strony niemieckiej.
Tak niemiecka część mostu prezentuje się z polskiej platformy widokowej. Dziś ruch na moście spory.
Początek szlaku rowerowego "Trasa Pojezierzy Zachodnich". Kiedyś był to kilometr "0", ale teraz to już nie jest żadne zero, bo można mieć przejechane wiele kilometrów po niemieckich ścieżkach zanim się to zero w ogóle zobaczy.
Dawna stacja kolejowa Klępicz zamieniona na miejsce odpoczynku dla rowerzystów. To jakieś 8 km od mostu. Urocze miejsce. Dziś przeżywa prawdziwe oblężenie.
W końcu się doczekaliśmy. Takiej okazji nie mogliśmy przepuścić. Dokładnie w dniu otwarcia mostu pojechaliśmy przez Niemcy do miejsca przeprawy i polską stroną wróciliśmy do Szczecina. Co most zmienia w komunikacji rowerowej w tym regionie? W zasadzie niewiele. Zaledwie 10 km na północ od niego znajduje się zwykły drogowy most w Osinowie Dolnym, a 10 km na południe kursuje bocznokołowy prom w Gozdowicach. Szczególnie tą druga przeprawę gorąco polecam. A most? A most po prostu nie wymaga używania dróg samochodowych, by nim przejechać i łączy polskie i niemieckie trasy rowerowe. Do tego wygląda świetnie. Szczególnie jego polska część z ławeczkami, galerią starych zdjęć i platformą widokową na kratownicy jednego z przęseł. Piękne miejsce. Będę z niego korzystał, chociaż znajduje się tak daleko od Szczecina.
Most Neurüdnitz - Siekierki. Widok od strony niemieckiej.
Tak niemiecka część mostu prezentuje się z polskiej platformy widokowej. Dziś ruch na moście spory.
Początek szlaku rowerowego "Trasa Pojezierzy Zachodnich". Kiedyś był to kilometr "0", ale teraz to już nie jest żadne zero, bo można mieć przejechane wiele kilometrów po niemieckich ścieżkach zanim się to zero w ogóle zobaczy.
Dawna stacja kolejowa Klępicz zamieniona na miejsce odpoczynku dla rowerzystów. To jakieś 8 km od mostu. Urocze miejsce. Dziś przeżywa prawdziwe oblężenie.
Dystans43.73 km Czas02:49 Vśrednia15.53 km/h VMAX43.32 km/h
SprzętMerida TFS 900
Kamienie Morowe w Puszczy Bukowej
Wydawało mi się, że Puszczę Bukową to znam bardzo dobrze. W końcu od lat łażę po niej pieszo albo rozjeżdżam rowerem. Okazuje się, że przez ten czas w ogóle nie zainteresowałem się pewnymi bardzo osobliwymi kamieniami, które się tam znajdują. I nie chodzi tu o głazy przyniesione przez lodowiec, ale takie, które zostały celowo ułożone. Wyryto na nich charakterystyczny krzyż z dwoma poprzecznymi ramionami oraz datę 1773 rok. Cóż to za kamienie? Nazywają się kamieniami morowymi i prawdopodobnie wyznaczają ówczesną granicę między ziemiami szczecińskimi a gryfińskimi. Jest też jednak inna hipoteza... Zainteresowanych odsyłam do bardzo ciekawego artykułu na ten temat: Kamienie Morowe - gancarczyk.com
Tych kamieni podobno jest 11. Tak przynajmniej piszą na innych stronach. Mi udało się znaleźć 10. Jeden gdzieś mi umknął. Początkowo musiało tych kamieni być o wiele więcej, ale przez te 250 lat większość zaginęła. W 2002 roku dwa z nich zostały skradzione, ale szybko je odzyskano i wróciły na swoje miejsce. Sytuacja powtórzyła się w 2012 roku, gdy zniknął kolejny morowiec. Odnalazł się dopiero w 2021 roku na prywatnej posesji pod Stargardem i też wrócił tam, skąd go zabrano. Na poniższej mapce zaznaczyłem orientacyjne położenie morowców. Kolejne numerki odpowiadają kolejnym zdjęciom. Ten odzyskany przed rokiem ma nr 10. Wyraźnie widać, że leży tam od niedawna. Nie zdążył jeszcze wrosnąć w ziemię.
Edit: Własnie wpadł mi w ręce artykuł, że w marcu tego roku na prywatnej posesji na os. Słonecznym znaleziono kolejnego morowca. Ciekawe ile jeszcze morowców zdobi prywatne ogródki?
Morowiec nr 1.
Morowiec nr 2.
Morowiec nr 2. Całkiem dobrze widać wyryte na nim symbole.
Morowiec nr 3.
Morowiec nr 3. Coś tam jeszcze da się na nim zobaczyć.
Morowiec nr 4.
Morowiec nr 4. Tu też musiałem zrobić zbliżenie, bo z daleka żadnych symboli nie widać.
Morowiec nr 5.
Morowiec nr 6.
Morowiec nr 7.
Morowiec nr 8. To już zupełnie inna część puszczy.
Morowiec nr 8. Z daleka nie widać, żeby coś na tym kamieniu było, ale jednak znaki są.
Morowiec nr 9.
Morowiec nr 9 - zbliżenie.
Morowiec nr 10. To ten skradziony w 2012 roku i odzyskany w 2021.
Tych kamieni podobno jest 11. Tak przynajmniej piszą na innych stronach. Mi udało się znaleźć 10. Jeden gdzieś mi umknął. Początkowo musiało tych kamieni być o wiele więcej, ale przez te 250 lat większość zaginęła. W 2002 roku dwa z nich zostały skradzione, ale szybko je odzyskano i wróciły na swoje miejsce. Sytuacja powtórzyła się w 2012 roku, gdy zniknął kolejny morowiec. Odnalazł się dopiero w 2021 roku na prywatnej posesji pod Stargardem i też wrócił tam, skąd go zabrano. Na poniższej mapce zaznaczyłem orientacyjne położenie morowców. Kolejne numerki odpowiadają kolejnym zdjęciom. Ten odzyskany przed rokiem ma nr 10. Wyraźnie widać, że leży tam od niedawna. Nie zdążył jeszcze wrosnąć w ziemię.
Edit: Własnie wpadł mi w ręce artykuł, że w marcu tego roku na prywatnej posesji na os. Słonecznym znaleziono kolejnego morowca. Ciekawe ile jeszcze morowców zdobi prywatne ogródki?
Morowiec nr 1.
Morowiec nr 2.
Morowiec nr 2. Całkiem dobrze widać wyryte na nim symbole.
Morowiec nr 3.
Morowiec nr 3. Coś tam jeszcze da się na nim zobaczyć.
Morowiec nr 4.
Morowiec nr 4. Tu też musiałem zrobić zbliżenie, bo z daleka żadnych symboli nie widać.
Morowiec nr 5.
Morowiec nr 6.
Morowiec nr 7.
Morowiec nr 8. To już zupełnie inna część puszczy.
Morowiec nr 8. Z daleka nie widać, żeby coś na tym kamieniu było, ale jednak znaki są.
Morowiec nr 9.
Morowiec nr 9 - zbliżenie.
Morowiec nr 10. To ten skradziony w 2012 roku i odzyskany w 2021.
Dystans206.33 km Czas09:59 Vśrednia20.67 km/h VMAX47.89 km/h
Temp.24.0 °C SprzętStevens Gavere
Szczecin - Szczecinek trasą Pojezierzy Zachodnich
Budują nam te długodystansowe drogi rowerowe, jakby szykowali się na paliwo po 10 zł. Jeszcze nie są skończone, jeszcze tu i ówdzie trzeba pchać się przez piachy albo walczyć o miejsce na asfalcie z samochodami, ale są, powstają. I to powstają bardzo szybko. Jedna z tras oznaczona symbolem R20 przecina całe województwo zachodniopomorskie w poprzek. Zaczyna się przy moście w Siekierkach i kończy w Białym Borze. Liczy w sumie 316 km. Ma też swoją odnogę z Dobrej przez Szczecin (R20A), która liczy 113 km. Jest czym jechać. Odcinek od Siekierek po Choszczno znam i jest to naprawdę kawał dobrej roboty. Ale jak Trasa Pojezierzy Zachodnich wygląda dalej? Dziś postanowiłem przykleić się do tego szlaku i wyciąć z niego odcinek od Szczecina do Szczecinka. Zobaczymy na ile jest przejezdny.
Droga brukowana, ale dla rowerzystów wkomponowano paski asfaltu. To lubię. Tak wygląda ulica Mostowa w Jezierzycach.
W miarę sensownie dojechać można tylko do Stargardu. Dalej zaczynają się schody. Pod kołami bardzo wredny bruk. Na jakiekolwiek udogodnienia nie ma co liczyć.
Dalej pojawia się zwykła gruntówka.
A potem to już mieszanka wszystkiego. Najczęściej dziurawe, lokalne drogi, lub połatane przy pomocy smoły i łopaty. O szybkiej, płynnej jeździe można zapomnieć. Tak mijają następne dziesiątki kilometrów...
Nagle coś się zadziało. Jestem za Ińskiem. Mam całe 10 km ścieżki rowerowej! Trochę bezsensownej, bo na tych 10 km dwa razy muszę zmieniać stronę drogi którą jadę, a poza tym 5 km z tej ścieżki prowadzi wzdłuż drogi, po której nic nie jeździ. Ale pocieszyć się mogę, że droga jest dziurawa, a ścieżka gładka. Ale to tylko 10 km. Potem wszystko wraca do normy. Dziury, dziury i jeszcze raz dziury.
A my gdzie? Tam gdzie znaczek MTB! Mogli od razu powiedzieć, że to trasa na rower górski. Nie pchałbym się gravelem. Trochę popadało i najbliższe kilometry to taplanie się w błocie i walka z komarami.
I znów droga jak w bajce! To wyjazd z Drawska Pomorskiego. Ale żebym nie rozpłynął się w zachwytach, to ścieżka prowadzi tylko do najbliższej wioski. Całe 5 km...
To chyba nie jest nawierzchnia, którą lubią rowerzyści...
To zapewne też nie...
A tu nawet malowniczo i droga taka nawet nie najgorsza (bo standard na tym szlaku jest dużo niższy). To gdzieś między Złocieńcem a Czaplinkiem.
A tu śliczny, równiutki asfalcik. Droga pusta, malownicza. Rarytas jakich mało. Tylko, że ja... nie jadę Trasą Pojezierzy Zachodnich. Jadę jakimś wariantem, objazdem (różne mapy różnie pokazują) Oficjalny szlak pewnie telepie się po dziurach gdzieś bardziej na północ. To trasa z Czaplinka do Łubowa. Dalej, do samego Bornego Sulinowa też nie jest źle.
Być w Bornym Sulinowie i nie zrobić zdjęcia tego idiotycznego nagrobka? Nie, no musiałem...
Ostatni odcinek trasy z Bornego Sulinowa do Szczecinka to standard. Piach przeplatany z asfaltem.
Droga na dobicie. Wyjeżdżamy w końcu na DK20, drogę bardzo ruchliwą, więc szybko z niej uciekamy, by po 2 km znów na nią wrócić. Ale te 2 km jedziemy po czymś takim. Litości!
Dojechałem w końcu do Szczecinka. Rozpieszczony pięknymi trasami w zachodniej części województwa liczyłem na coś więcej. Tymczasem wytelepało mnie okrutnie. Trasa Pojezierzy Zachodnich to wydmuszka, rysowana palcem po mapie. Po co coś takiego wytyczać? Przecież ktoś nad tym pracował, ktoś wziął za to pieniądze, a trasa wygląda jak pierwsza lepsza wypluta przez mapy googla. Nie chwalmy się, że mamy gęstą sieć szklaków, bo ich wcale nie mamy. Może będziemy je mieć za wiele, wiele lat. Jeszcze wiele pracy nad nimi. A na razie... wymażmy je z map. Nie kompromitujmy się.
Budują nam te długodystansowe drogi rowerowe, jakby szykowali się na paliwo po 10 zł. Jeszcze nie są skończone, jeszcze tu i ówdzie trzeba pchać się przez piachy albo walczyć o miejsce na asfalcie z samochodami, ale są, powstają. I to powstają bardzo szybko. Jedna z tras oznaczona symbolem R20 przecina całe województwo zachodniopomorskie w poprzek. Zaczyna się przy moście w Siekierkach i kończy w Białym Borze. Liczy w sumie 316 km. Ma też swoją odnogę z Dobrej przez Szczecin (R20A), która liczy 113 km. Jest czym jechać. Odcinek od Siekierek po Choszczno znam i jest to naprawdę kawał dobrej roboty. Ale jak Trasa Pojezierzy Zachodnich wygląda dalej? Dziś postanowiłem przykleić się do tego szlaku i wyciąć z niego odcinek od Szczecina do Szczecinka. Zobaczymy na ile jest przejezdny.
Droga brukowana, ale dla rowerzystów wkomponowano paski asfaltu. To lubię. Tak wygląda ulica Mostowa w Jezierzycach.
W miarę sensownie dojechać można tylko do Stargardu. Dalej zaczynają się schody. Pod kołami bardzo wredny bruk. Na jakiekolwiek udogodnienia nie ma co liczyć.
Dalej pojawia się zwykła gruntówka.
A potem to już mieszanka wszystkiego. Najczęściej dziurawe, lokalne drogi, lub połatane przy pomocy smoły i łopaty. O szybkiej, płynnej jeździe można zapomnieć. Tak mijają następne dziesiątki kilometrów...
Nagle coś się zadziało. Jestem za Ińskiem. Mam całe 10 km ścieżki rowerowej! Trochę bezsensownej, bo na tych 10 km dwa razy muszę zmieniać stronę drogi którą jadę, a poza tym 5 km z tej ścieżki prowadzi wzdłuż drogi, po której nic nie jeździ. Ale pocieszyć się mogę, że droga jest dziurawa, a ścieżka gładka. Ale to tylko 10 km. Potem wszystko wraca do normy. Dziury, dziury i jeszcze raz dziury.
A my gdzie? Tam gdzie znaczek MTB! Mogli od razu powiedzieć, że to trasa na rower górski. Nie pchałbym się gravelem. Trochę popadało i najbliższe kilometry to taplanie się w błocie i walka z komarami.
I znów droga jak w bajce! To wyjazd z Drawska Pomorskiego. Ale żebym nie rozpłynął się w zachwytach, to ścieżka prowadzi tylko do najbliższej wioski. Całe 5 km...
To chyba nie jest nawierzchnia, którą lubią rowerzyści...
To zapewne też nie...
A tu nawet malowniczo i droga taka nawet nie najgorsza (bo standard na tym szlaku jest dużo niższy). To gdzieś między Złocieńcem a Czaplinkiem.
A tu śliczny, równiutki asfalcik. Droga pusta, malownicza. Rarytas jakich mało. Tylko, że ja... nie jadę Trasą Pojezierzy Zachodnich. Jadę jakimś wariantem, objazdem (różne mapy różnie pokazują) Oficjalny szlak pewnie telepie się po dziurach gdzieś bardziej na północ. To trasa z Czaplinka do Łubowa. Dalej, do samego Bornego Sulinowa też nie jest źle.
Być w Bornym Sulinowie i nie zrobić zdjęcia tego idiotycznego nagrobka? Nie, no musiałem...
Ostatni odcinek trasy z Bornego Sulinowa do Szczecinka to standard. Piach przeplatany z asfaltem.
Droga na dobicie. Wyjeżdżamy w końcu na DK20, drogę bardzo ruchliwą, więc szybko z niej uciekamy, by po 2 km znów na nią wrócić. Ale te 2 km jedziemy po czymś takim. Litości!
Dojechałem w końcu do Szczecinka. Rozpieszczony pięknymi trasami w zachodniej części województwa liczyłem na coś więcej. Tymczasem wytelepało mnie okrutnie. Trasa Pojezierzy Zachodnich to wydmuszka, rysowana palcem po mapie. Po co coś takiego wytyczać? Przecież ktoś nad tym pracował, ktoś wziął za to pieniądze, a trasa wygląda jak pierwsza lepsza wypluta przez mapy googla. Nie chwalmy się, że mamy gęstą sieć szklaków, bo ich wcale nie mamy. Może będziemy je mieć za wiele, wiele lat. Jeszcze wiele pracy nad nimi. A na razie... wymażmy je z map. Nie kompromitujmy się.
Dystans112.02 km Czas05:14 Vśrednia21.41 km/h VMAX42.74 km/h
SprzętStevens Gavere
Altwarp
Jakoś tak się złożyło, że jeszcze nigdy nie byłem w Altwarp. Widziałem je wielokrotnie, bo z Nowego Warpna widać je bardzo dobrze, ale żeby tam dojechać, trzeba objechać całe jezioro Nowowarpieńskie. Altwarp nigdy nie jest "po drodze". Musi być celem i właśnie dziś stał się moim celem.
Ciekawy domek na działeczce rekreacyjnej tuz przed Altwarp. W tle Zalew Szczeciński.
Port w Altwarp
Zabytkowy kuter Lütt Matten czeka na rejs do Nowego Warpna
a Nowe Warpno wydaje się tak blisko.
Na powrocie trafiłem na sianokosy. Nad jeżdżącymi maszynami krążyło z dziesięć... No właśnie czego? Jastrząb to? Myszołów? A może jeszcze co innego? Ja nie odróżniam, ale wyglądały pięknie, gdy tak szybowały i próbowały złowić coś w świeżo skoszonej trawie.
Ciekawy domek na działeczce rekreacyjnej tuz przed Altwarp. W tle Zalew Szczeciński.
Port w Altwarp
Zabytkowy kuter Lütt Matten czeka na rejs do Nowego Warpna
a Nowe Warpno wydaje się tak blisko.
Na powrocie trafiłem na sianokosy. Nad jeżdżącymi maszynami krążyło z dziesięć... No właśnie czego? Jastrząb to? Myszołów? A może jeszcze co innego? Ja nie odróżniam, ale wyglądały pięknie, gdy tak szybowały i próbowały złowić coś w świeżo skoszonej trawie.
Dystans73.44 km Czas03:24 Vśrednia21.60 km/h VMAX51.25 km/h
SprzętStevens Gavere
Storkow
Chciałem sobie tylko skorzystać z przerwy między opadami i zrobić małą pętelkę rowerem, a tymczasem wpadłem na plenerową imprezę w Storkow. Była jakaś darmowa zupa, piwo za 2€, kawa za 1,5€, do tego coś z rusztu, lody, inne napoje i tym podobne rzeczy. Muzyka na żywo ze sceny też była. W ten sposób świętowano 120. rocznicę powstania młyna. Fajnie. Nawet deszcz nie zepsuł imprezy.
Dystans427.90 km Czas20:32 Vśrednia20.84 km/h VMAX54.80 km/h
SprzętStevens Gavere Uczestnicy
Oder-Neiße-Radweg
Do bicia rekordu wybrałem niemiecką ścieżkę rowerową wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry. A dokładniej od Bogatyni do Szczecina. Towarzyszyła mi Basik, która takie dystanse robi od niechcenia. Poszło nawet nieźle, chociaż dłużej niż się spodziewałem. Trochę nie sprzyjał wiatr, ale przynajmniej było słonecznie. Najtrudniej było w nocy, gdy termometr pokazał niewiele ponad 4°C, a drogę spowiła gęsta mgła. Dało się jednak przebrnąć nawet przez to. Zdjęć za wiele nie ma, bo nawet normalnego aparatu nie miałem. Czasem pstryknąłem coś komórką.
Bogatynia
Ścieżka rowerowa na wale przeciwpowodziowym. Tak wyglądało 80% trasy
Mostkolejowy rowerowy Siekierki – Neurüdnitz. Wkrótce otwarcie.
428 km
Musiałem sobie to zapisać dużymi literami, bo to mój życiowy rekord. Zrobiłem to raz i nie zamierzam powtarzać.Do bicia rekordu wybrałem niemiecką ścieżkę rowerową wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry. A dokładniej od Bogatyni do Szczecina. Towarzyszyła mi Basik, która takie dystanse robi od niechcenia. Poszło nawet nieźle, chociaż dłużej niż się spodziewałem. Trochę nie sprzyjał wiatr, ale przynajmniej było słonecznie. Najtrudniej było w nocy, gdy termometr pokazał niewiele ponad 4°C, a drogę spowiła gęsta mgła. Dało się jednak przebrnąć nawet przez to. Zdjęć za wiele nie ma, bo nawet normalnego aparatu nie miałem. Czasem pstryknąłem coś komórką.
Bogatynia
Ścieżka rowerowa na wale przeciwpowodziowym. Tak wyglądało 80% trasy
Most
Dystans55.07 km Czas02:24 Vśrednia22.95 km/h VMAX46.26 km/h
SprzętStevens Gavere
Dystans188.60 km Czas08:39 Vśrednia21.80 km/h VMAX48.04 km/h
SprzętStevens Gavere
Ueckermünde
Most nad rzeczką Myśliborka. Dziś most graniczny dla rowerzystów, kiedyś most kolejki Randowskiej.
Ueckermünde, pomnik Fidela Schultza. Próbowałem wygooglać co to za gość, ale wyszło na to, że to jakiś hitlerowiec, więc dałem sobie spokój. Że też takim ludziom pomniki stawiają.
Wymyśliłem sobie, że podjadę do jeziora Lübkowsee. Nawigacja planowała mi jakieś okrężne trasy, a na mapie wyraźnie był zaznaczony most nad rzeczką Landgraben, więc zignorowałem sugestie i pojechałem po swojemu. Most był, ale drogi zabrakło. Przez godzinę przedzierałem się przez krzaki, powalone drzewa, trzciny i pokrzywy. Wątpliwa przyjemność.
A jeziorko i mostek bardzo ładne. Szkoda tylko, że wybrałem najgorszy z możliwych wariant dotarcia tutaj.
Okolice Fleethof.
Okolice Galenbeck.
I jeszcze taki landszafcik się trafił. To droga do Groß Spiegelberg.
Most nad rzeczką Myśliborka. Dziś most graniczny dla rowerzystów, kiedyś most kolejki Randowskiej.
Ueckermünde, pomnik Fidela Schultza. Próbowałem wygooglać co to za gość, ale wyszło na to, że to jakiś hitlerowiec, więc dałem sobie spokój. Że też takim ludziom pomniki stawiają.
Wymyśliłem sobie, że podjadę do jeziora Lübkowsee. Nawigacja planowała mi jakieś okrężne trasy, a na mapie wyraźnie był zaznaczony most nad rzeczką Landgraben, więc zignorowałem sugestie i pojechałem po swojemu. Most był, ale drogi zabrakło. Przez godzinę przedzierałem się przez krzaki, powalone drzewa, trzciny i pokrzywy. Wątpliwa przyjemność.
A jeziorko i mostek bardzo ładne. Szkoda tylko, że wybrałem najgorszy z możliwych wariant dotarcia tutaj.
Okolice Fleethof.
Okolice Galenbeck.
I jeszcze taki landszafcik się trafił. To droga do Groß Spiegelberg.