Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2024
Dystans całkowity: | 964.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 71:54 |
Średnia prędkość: | 13.41 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.89 km/h |
Suma podjazdów: | 9257 m |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 68.87 km i 5h 08m |
Więcej statystyk |
Dystans40.52 km Czas04:01 Vśrednia10.09 km/h VMAX52.52 km/h Podjazdy849 m
Temp.17.0 °C SprzętMerida TFS 900
Górzanka - Zatwarnica (dzień 3)
Kolejny dzień, kolejne ślady po dawnych wsiach. To Terka i resztki dzwonnicy, która stała kiedyś przy tutejszej cerkwi.
Przydrożna kapliczka. Zwykle kapliczki stoją samotne i zapomniane, ale nie ta. Ta obwieszona jest krzyżykami, różańcami i czym się tylko dało. Nie bez powodu. To "Kapliczka Szczęśliwego Powrotu z bieszczadzkich wykrotów".
Potok Wetlina w rezerwacie Sine Wiry.
A dalej wsie, których nie ma. Miejsca ładnie opisane, z mapkami i nawet nazwiskami mieszkańców, ale to tylko tablice. Po wsiach nie ma już nawet fundamentów domów.
Widok na Smerek, czyli jestem już blisko tych "prawdziwych" Bieszczadów.
Znów próbowałem przeprawić się przez San. Tym razem obok resztek dawnego mostu do nieistniejącej wsi Krywe. Nawet dało radę, woda nie była zbyt głęboka. Po drugiej stronie zastałem bardzo zarośniętą i błotnistą ścieżkę. Zrezygnowałem z przerzucania przez rzekę roweru. Krywe zostanie na inny wyjazd.
I dobrze zrobiłem, że zostałem na prawym brzegu Sanu. Pod wieczór trafiłem na rewelacyjną miejscówkę na nocleg, taką z widokiem na Połoninę Wetlińską.
Kolejny dzień, kolejne ślady po dawnych wsiach. To Terka i resztki dzwonnicy, która stała kiedyś przy tutejszej cerkwi.
Przydrożna kapliczka. Zwykle kapliczki stoją samotne i zapomniane, ale nie ta. Ta obwieszona jest krzyżykami, różańcami i czym się tylko dało. Nie bez powodu. To "Kapliczka Szczęśliwego Powrotu z bieszczadzkich wykrotów".
Potok Wetlina w rezerwacie Sine Wiry.
A dalej wsie, których nie ma. Miejsca ładnie opisane, z mapkami i nawet nazwiskami mieszkańców, ale to tylko tablice. Po wsiach nie ma już nawet fundamentów domów.
Widok na Smerek, czyli jestem już blisko tych "prawdziwych" Bieszczadów.
Znów próbowałem przeprawić się przez San. Tym razem obok resztek dawnego mostu do nieistniejącej wsi Krywe. Nawet dało radę, woda nie była zbyt głęboka. Po drugiej stronie zastałem bardzo zarośniętą i błotnistą ścieżkę. Zrezygnowałem z przerzucania przez rzekę roweru. Krywe zostanie na inny wyjazd.
I dobrze zrobiłem, że zostałem na prawym brzegu Sanu. Pod wieczór trafiłem na rewelacyjną miejscówkę na nocleg, taką z widokiem na Połoninę Wetlińską.
Dystans58.51 km Czas04:21 Vśrednia13.45 km/h VMAX59.51 km/h Podjazdy650 m
Temp.17.0 °C SprzętMerida TFS 900
Olszanica - Górzanka (dzień 2)
Noc deszczowa. Cały dzisiejszy dzień również pochmurny, chociaż już bez deszczu. Ciągnę powoli na południe przez góry Słonne, a potem w końcu Bieszczady.
W Uhercach zwiedzam Chatkę Wariatkę, czyli dom postawiony na dachu i do tego krzywo. Wzrok kłóci się z błędnikiem. Nie wiadomo, gdzie pion, gdzie poziom. Chodzi się po tym domu jak po jachcie przy silnym wietrze.
Miałem w planie sforsowanie Sanu w okolicy Bachlawy. Miał być tam bród przez rzekę. Okazało się, że brodu nie ma, a wody jest po pas, albo nawet głębiej. Nie dałem rady dojść nawet do środka rzeki, bo nurt zwalał mnie z nóg. No cóż, roweru tędy nie przeprowadzę. Muszę wracać.
Tak powinien wyglądać bród przez rzekę i tu normalnie przejechałem, chociaż buty zamoczyłem.
Przez przypadek zwiedzam zapory w Myczkowcach i Solinie. Tego nie było w planie, ale przez ten nieszczęsny bród musiałem zmienić trasę.
A po drodze cerkwie i ich ruiny. Jest tego tutaj sporo.
I cmentarze. Nie zapominajmy o cmentarzach. Wpadam w jakiś dziwny nastrój szwędając się po tym wszystkim.
I praktycznie wszędzie jestem sam. Od rana do wieczora.
Noc deszczowa. Cały dzisiejszy dzień również pochmurny, chociaż już bez deszczu. Ciągnę powoli na południe przez góry Słonne, a potem w końcu Bieszczady.
W Uhercach zwiedzam Chatkę Wariatkę, czyli dom postawiony na dachu i do tego krzywo. Wzrok kłóci się z błędnikiem. Nie wiadomo, gdzie pion, gdzie poziom. Chodzi się po tym domu jak po jachcie przy silnym wietrze.
Miałem w planie sforsowanie Sanu w okolicy Bachlawy. Miał być tam bród przez rzekę. Okazało się, że brodu nie ma, a wody jest po pas, albo nawet głębiej. Nie dałem rady dojść nawet do środka rzeki, bo nurt zwalał mnie z nóg. No cóż, roweru tędy nie przeprowadzę. Muszę wracać.
Tak powinien wyglądać bród przez rzekę i tu normalnie przejechałem, chociaż buty zamoczyłem.
Przez przypadek zwiedzam zapory w Myczkowcach i Solinie. Tego nie było w planie, ale przez ten nieszczęsny bród musiałem zmienić trasę.
A po drodze cerkwie i ich ruiny. Jest tego tutaj sporo.
I cmentarze. Nie zapominajmy o cmentarzach. Wpadam w jakiś dziwny nastrój szwędając się po tym wszystkim.
I praktycznie wszędzie jestem sam. Od rana do wieczora.
Dystans69.65 km Czas06:11 Vśrednia11.26 km/h VMAX65.89 km/h Podjazdy913 m
Temp.20.0 °C SprzętMerida TFS 900
Przemyśl - Olszanica (dzień 1)
Jadę sobie na kilka dni w góry. Tak bez pośpiechu i bez nabijania kilometrów. Ot, po prostu żeby trochę pobyć w górach, trochę odpocząć. Oczywiście nie ma to być siedzenie w jednym miejscu, praktycznie całymi dniami będę się przemieszczał, ale powolutku, często pchając rower zamiast jechać i kontemplując wszystko, co spotkam wokół. Na początek Przemyśl:
Jak Przemyśl, to oczywiście Wojak Szwejk. No dobra, trochę więcej rzeczy w Przemyślu zobaczyłem, bo to bardzo ładne miasto. Byłem już tu, ale jakoś tak zawsze wychodziło, że był to tylko tranzyt. Raz nawet tu spałem w jakimś hotelu, ale nigdy wcześniej nie zwiedzałem miasta. Błąd! Tyle lat musiałem czekać, by ten błąd naprawić.
Tak ma wyglądać ta podróż. Cerkwie, kościoły, cmentarze i zapomniane drogi.
A drogi różne. Czasem takie...
...a czasem takie. Ważne, że puste.
A do tego noclegi. Najczęściej takie.
Jak Przemyśl, to oczywiście Wojak Szwejk. No dobra, trochę więcej rzeczy w Przemyślu zobaczyłem, bo to bardzo ładne miasto. Byłem już tu, ale jakoś tak zawsze wychodziło, że był to tylko tranzyt. Raz nawet tu spałem w jakimś hotelu, ale nigdy wcześniej nie zwiedzałem miasta. Błąd! Tyle lat musiałem czekać, by ten błąd naprawić.
Tak ma wyglądać ta podróż. Cerkwie, kościoły, cmentarze i zapomniane drogi.
A drogi różne. Czasem takie...
...a czasem takie. Ważne, że puste.
A do tego noclegi. Najczęściej takie.
Dystans173.31 km Czas09:22 Vśrednia18.50 km/h VMAX48.88 km/h
SprzętStevens Gavere
Krzyż Wlkp - Szczecin
Most konstrukcji Baileya przerzucony nad Drawą w pobliżu Krzyża.
Mocno piaszczyste drogi wzdłuż Drawy. Sporo pchania, niestety.
Okolice wsi Breń. Tu też piasek.
Na szczęście dalej było już znacznie lepiej. To okolice wsi Lubieniów.
A po drodze jakieś pałace, kościoły lub ich ruiny. Na zdjęciu ladnie odrestaurowany pałac w Brzezinach.
Most konstrukcji Baileya przerzucony nad Drawą w pobliżu Krzyża.
Mocno piaszczyste drogi wzdłuż Drawy. Sporo pchania, niestety.
Okolice wsi Breń. Tu też piasek.
Na szczęście dalej było już znacznie lepiej. To okolice wsi Lubieniów.
A po drodze jakieś pałace, kościoły lub ich ruiny. Na zdjęciu ladnie odrestaurowany pałac w Brzezinach.