Dystans61.16 km Czas05:24 Vśrednia11.33 km/h VMAX64.62 km/h Podjazdy1086 m
Temp.15.0 °C SprzętMerida TFS 900
Chyrowa - Nowica (dzień 7)
Dziś po wczorajszym deszczu nie ma śladu. Zapowiada się piękny, słoneczny dzień. Dobrze, że wczoraj nie jechałem dalej, wiele bym stracił.
Zjeżdżam sobie do Olchowca, a potem jadę do Huty Polańskiej. Miałem to wszystko omijać ze względu na park narodowy, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać. Olchowiec piękny, taki pusty i zapomniany. To tylko kilka domów rozrzuconych po wzgórzach i piękna cerkiew. Tylko tyle zostało po powojennych przesiedleniach.
Za Hutą Polańską na mojej drodze stanął Magurski Park Narodowy. Wiedziałem, że droga zamknięta, wiedziałem, że jej pilnują, ale co mi tam. Jadę. Najwyżej zapłacę. Wzdłuż strumienia Pomiarka prowadzi droga. I to całkiem niezła. Kiedyś była nawet brukowana, a nad bocznymi strumieniami były mosty. Resztki tego traktu zostały do dziś. No ale dziś nie wolno. Bo park. Ale w bardziej grząskich miejscach widzę ślady kół rowerów i butów piechurów. A więc nie tylko ja ten parkowy zakaz łamię.
Docieram do doliny Ciechania. Las rozstępuje się i robi się bajecznie pięknie. Wita mnie dwóch strażników parkowych. No wiedziałem. Ucinam sobie z nimi pogawędkę. Proponują 100 zł, ale jakoś udaje mi się od mandatu wywinąć. Kończy się na upomnieniu. Tak naprawdę nie wiem który argument zadziałał, ale spodobał mi się ten:
- A tak w ogóle to szacun, że jedzie pan normalnym rowerem. Ostatnio wszyscy na elektrykach.
Miło takie coś usłyszeć. Fajna była też rozmowa o biletach do parku:
- Za wstęp do parku narodowego obowiązują bilety wstępu.
- A gdzie można je kupić?
- Można u nas. Ale panu nie sprzedamy, bo jest pan tu nielegalnie.
To ci pech. Ani mandatu, ani biletu. Ale nawet gdybym zapłacił te 100 zł, to i tak dolina Ciechania była tego warta. To chyba była najładniejsza droga podczas całego tego wyjazdu.
Kiedyś dolina Ciechania była wioską. Mocno ucierpiała już podczas I wojny światowej, a po II wojnie światowej nie było już czego ratować. Mieszkańcy sami stąd wyjechali. Przez lata zapuszczali się tu tylko zagubieni wędrowcy. Potem nastały czasu parku narodowego, a park jak to park - musi czegoś zakazać, inaczej nie byłby parkiem. Zakazał więc wstępu do najpiękniejszej doliny, jaka znalazła się na jego terenie.
Dalej, już po opuszczeniu parku tez było pięknie. To w ogóle był niezwykle widokowy dzień.
I obfity w przydrożne krzyże, kapliczki i cmentarze.
To cmentarz we wsi Długie.
A to we wsi Czarne. Oczywiście tych wiosek to już nie ma, zostały tylko cmentarze.
Widok na wioskę Krzywa z widoczną wśród drzew cerkwią.
Do końca dnia jeszcze kilka tych cerkwi było, ale nie będę tu wszystkich zamieszczał. Widoczków też już wystarczy. Czas na nocleg. Tym razem znów pod namiotem, w widokowym miejscu, w niskiej, suchej trawce. Bajka.
Dziś po wczorajszym deszczu nie ma śladu. Zapowiada się piękny, słoneczny dzień. Dobrze, że wczoraj nie jechałem dalej, wiele bym stracił.
Zjeżdżam sobie do Olchowca, a potem jadę do Huty Polańskiej. Miałem to wszystko omijać ze względu na park narodowy, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać. Olchowiec piękny, taki pusty i zapomniany. To tylko kilka domów rozrzuconych po wzgórzach i piękna cerkiew. Tylko tyle zostało po powojennych przesiedleniach.
Za Hutą Polańską na mojej drodze stanął Magurski Park Narodowy. Wiedziałem, że droga zamknięta, wiedziałem, że jej pilnują, ale co mi tam. Jadę. Najwyżej zapłacę. Wzdłuż strumienia Pomiarka prowadzi droga. I to całkiem niezła. Kiedyś była nawet brukowana, a nad bocznymi strumieniami były mosty. Resztki tego traktu zostały do dziś. No ale dziś nie wolno. Bo park. Ale w bardziej grząskich miejscach widzę ślady kół rowerów i butów piechurów. A więc nie tylko ja ten parkowy zakaz łamię.
Docieram do doliny Ciechania. Las rozstępuje się i robi się bajecznie pięknie. Wita mnie dwóch strażników parkowych. No wiedziałem. Ucinam sobie z nimi pogawędkę. Proponują 100 zł, ale jakoś udaje mi się od mandatu wywinąć. Kończy się na upomnieniu. Tak naprawdę nie wiem który argument zadziałał, ale spodobał mi się ten:
- A tak w ogóle to szacun, że jedzie pan normalnym rowerem. Ostatnio wszyscy na elektrykach.
Miło takie coś usłyszeć. Fajna była też rozmowa o biletach do parku:
- Za wstęp do parku narodowego obowiązują bilety wstępu.
- A gdzie można je kupić?
- Można u nas. Ale panu nie sprzedamy, bo jest pan tu nielegalnie.
To ci pech. Ani mandatu, ani biletu. Ale nawet gdybym zapłacił te 100 zł, to i tak dolina Ciechania była tego warta. To chyba była najładniejsza droga podczas całego tego wyjazdu.
Kiedyś dolina Ciechania była wioską. Mocno ucierpiała już podczas I wojny światowej, a po II wojnie światowej nie było już czego ratować. Mieszkańcy sami stąd wyjechali. Przez lata zapuszczali się tu tylko zagubieni wędrowcy. Potem nastały czasu parku narodowego, a park jak to park - musi czegoś zakazać, inaczej nie byłby parkiem. Zakazał więc wstępu do najpiękniejszej doliny, jaka znalazła się na jego terenie.
Dalej, już po opuszczeniu parku tez było pięknie. To w ogóle był niezwykle widokowy dzień.
I obfity w przydrożne krzyże, kapliczki i cmentarze.
To cmentarz we wsi Długie.
A to we wsi Czarne. Oczywiście tych wiosek to już nie ma, zostały tylko cmentarze.
Widok na wioskę Krzywa z widoczną wśród drzew cerkwią.
Do końca dnia jeszcze kilka tych cerkwi było, ale nie będę tu wszystkich zamieszczał. Widoczków też już wystarczy. Czas na nocleg. Tym razem znów pod namiotem, w widokowym miejscu, w niskiej, suchej trawce. Bajka.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.