Dystans51.85 km Czas04:58 Vśrednia10.44 km/h VMAX55.21 km/h Podjazdy905 m
Temp.28.0 °C SprzętMerida TFS 900
Bałtyk-Bieszczady - źródła Sanu
To już ostatni dzień podróży. Wydostaję się z doliny, w której spałem i trafiam na asfalt, na główną drogę prowadzącą do Ustrzyk Górnych. Tu o spokoju nie może być mowy. Auto za autem. Nie ma tego jak ominąć. To już są góry i alternatywnych dróg tu niewiele. Dopiero w Stuposianach skręcam w trochę spokojniejszą drogę. Jadę do Mucznego, a kawałek za wioską żegnam się z asfaltem.



Jadę wzdłuż rzeczki Roztoki, a potem starą drogą, przez tereny nieistniejących już wsi docieram do rzeczki Halicz. Po drodze spotykam ostrzeżenia przed niedźwiedziami i na dokładkę pancerny kosz na śmieci, którego nie będzie w stanie ani ruszyć, ani otworzyć żaden miś. Chyba jednak gdzieś tu są. Nie spodziewam się, żebym miał jakiegoś spotkać, ale bacznie rozglądam się na boki. Nagle dostrzegam ruch wśród drzew. Nie, to nie niedźwiedź. To jeleń. Bajkowo przechyla głowę raz w prawo, raz w lewo, by wielkim porożem nie zahaczyć o drzewa. Nie mam zdjęcia. Znika w lesie szybciej, niż jestem w stanie wyjąć aparat.



Planując podróż do źródeł Sanu nie miałem pojęcia jak daleko dam radę dojechać rowerem. Kombinowałem, że może będę zmuszony go zostawić i do celu dojdę pieszo. W końcu to park narodowy, który musi wszystkiego zakazywać, choćby nie miało to najmniejszego sensu. Czytałem, że rowerem legalnie wolno dojechać tylko do schronu nad Negrylowem, zresztą zamkniętego już od lat. Okazuje się, że można jechać jeszcze dalej, do miejsca, w którym szlak turystyczny opuszcza starą drogę i znika w lesie. Dopiero tam zastaję wyraźny zakaz jazdy rowerem. Co dalej? Dalej jadę szlakiem. Nie jestem sam. Przede mną pojechało już trzech innych rowerzystów. Też ich celem są źródła Sanu. Jadą szybciej, są na lekko, ale i ja dam radę. Zakazem nie będę się przejmował.


Dalsza droga nie nadaje się już na jazdę osakwionym rowerem. Pod kołami mam śliski chodnik z przegniłych desek, potem wąski singletrack. Nim akurat jedzie się dobrze, ale ma też swoje przeszkadzajki w postaci schodów, korzeni i podejść lub zejść po stromych zboczach. Taszcząc rower przez to wszystko przypomina mi się Łysica. Jeszcze kilka pasków pozostało w moich sandałach. Jest co wyrywać. Na szczęście wytrzymują. 



Turystów na szlaku spotykam sporo. Trochę mnie to zaskakuje, bo już kiedyś byłem przy źródłach Sanu i wtedy nie było tu nikogo. Wędrowaliśmy wtedy z kolegą pieszo z Halicza, trochę nielegalnie, poza szlakiem i jedyną osobą, którą spotkaliśmy był strażnik parkowy. Na szczęście dla nas pojawił się, gdy już weszliśmy na oficjalny szlak. Pamiętam jak pytał skąd idziemy. Z Ustrzyk Górnych przez Muczne! Spojrzał się wtedy na nas i rzucił: "Niemożliwe! Nie dalibyście rady dojść tutaj w tym czasie. Idziecie przez Halicz! Macie szczęście, bo ja zwykle stoję na zejściu i poluję na takich jak wy! Dziś wyjątkowo mnie tam nie było." Cudem uniknęliśmy wtedy zapłacenia mandatu. Oprócz tego strażnika, aż do końca szlaku nie spotkaliśmy już nikogo. A dzisiaj tym samym szlakiem wędruje masa ludzi. Mijam nikłe resztki dworu Stroińskich, potem ich groby. To kultowe miejsce, chyba ważniejsze na tym szlaku od samego Sanu. Dziś wygląda inaczej niż je zapamiętałem. Jest zadbane, a za płytami nagrobnymi stoi nowa kapliczka z wysokim, spadzistym dachem. Zatrzymuję się tam tylko na chwilę i jadę dalej. Jeszcze tylko kawałek, widok na przełęcz Użocką i ukraińską wieś Sianki, potem trochę lasu i... jestem!

Źródełko jest niewielkie. Coś tam wycieka spod kamienia, a maleńki strumyk sączy się dalej wśród zmurszałych liści. Ale to jest to. Jestem u celu podróży. Chociaż, jakby tak głębiej wniknąć w internet, to okazuje się, że to wcale nie jest to. San swoje źródło ma po stronie ukraińskiej, a to jest jego pierwszy dopływ, który nawet nazwy nie ma. Ale czy na pewno? Nawet Ukraińcy postawili obok pomnik obwieszczający, że właśnie to są źródła Sanu. Kto więc ma rację? Tak czy inaczej, podróż jest zakończona. Można wracać.


Komentarze

zarazek
07:27 wtorek, 4 września 2018
Przeczytałem całość - świetna lektura!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!